Modiano, czyli jak pracuje pamięć

14.07.2016
Modiano

Tuż przed tym, gdy w październiku roku 2014 ogłoszono, że Patrick Modiano otrzymał literacką nagrodę Nobla, ukazała się jego książka „Żebyś nie zgubił się w dzielnicy”. To opowieść w pewnym sensie zmuszająca czytelnika do zapomnienia o otaczającym świecie i zatopienia się w literaturę; do zapomnienia, choć paradoksalnie chodzi przecież o pamięć.

NOTES

Dziwna i niepokojąca może wydać się konstrukcja tej niewielkiej opowieści. Już od początku odczuwalne jest pewnego rodzaju napięcie.

Oto w pokoju Jeana Daragane’a, który akurat uciął sobie popołudniową drzemkę, odzywa się dzwonek. Daragane nie spodziewa się od nikogo wiadomości, ale odbiera telefon. Nieznajomy głos oświadcza, że oto odnalazł się notes z adresami.

Daragane nieco jest skołowany, chociaż faktycznie zgubił rok wcześniej notes w pociągu, którym jechał na Lazurowe Wybrzeże. Dzięki napisowi na okładce nieznajomy mógł się skontaktować z właścicielem i zaprosić na spotkanie.

Niejaki Gilles Ottolini spotyka się z Daragane’em w umówionym miejscu.

Ottolini nie jest sam. Przychodzi razem z nim Chantal Grippay, kobieta określana mianem „przyjaciółki”. To trzydziestoletnia brunetka o półdługich włosach, stojąca trochę na uboczu i nie wiadomo właściwie, czy jest osobą bliską i ważną dla Ottoliniego czy raczej jest jego ofiarą.

Od pierwszych chwil spowija ich przedziwna atmosfera.

Co ciekawe, na tym jednym spotkaniu nie kończy się znajomość Daragane’a i Ottoliniego. Następują kolejne telefony, kolejne rozmowy, a główny bohater zaczyna snuć przed nami opowieść o swojej przeszłości.

TAJEMNICA

„Przeszłość znowu pojawia się jako temat u Modiano” – pisali krytycy po premierze powieści „Żebyś nie zgubił się w dzielnicy”. Wielu do słowa „przeszłość” dodawało kolejne: tajemnica, podróż do krainy młodości, niepokojące pytania.

Przeszłość jako tajemnica pojawia się tu na wielu planach. Przede wszystkim dotyczy historii osobistej. Główny bohater próbuje odtworzyć wydarzenia, do których pozornie nie ma dostępu.

Zamknięte rozdziały życia otwierają się ponownie, gdy pojawia się impuls. Nazwisko wywołuje falę emocji, a ta rozlewa się na tyle intensywnie, że główny bohater już po chwili wydaje się dryfować po krainie odległych zdarzeń.

Praca pamięci jest jednak niedoskonała. Narrator zamiast rozjaśniać sytuację, zaciemnia horyzont. Ważne okazuje się nie tyle samo poznanie, co podążanie za tajemnicą.

Wszystko to skłania do refleksji, jak działa nasza świadomość, która przecież bywa selektywna, a granice naszej pamięci często określane są przez emocje, a nie rzetelny zapis rzeczywistości.

PYTANIA

Wszystko to, o czym piszę, oczywiście na wiele sposobów zostało już w wielu książkach podjęte.

Dość tu wspomnieć samego Prousta i jego „W poszukiwaniu straconego czasu”. To uzasadnione skojarzenie o tyle, o ile zarówno Proust, jak i Modiano, należą do kręgu kultury francuskiej.

Ale Modiano jest bardziej niż jego wielki poprzednik powściągliwy. Świat, w jakim się obraca – co widać w „Żebyś nie zgubił się w dzielnicy” – jest kameralny. Sam pisarz stawia zaś na dyskrecję rozumianą jako zwrócenie się do wyobraźni czytelnika – to my mamy odgadywać motywy, okoliczności, sens zdarzeń.

Z drugiej strony nad tą warstwą fabularną wisi jakaś groza. W tym sensie „Żebyś nie zgubił się w dzielnicy” nie jest poetycką impresją zanurzoną w abstrakcyjnym świecie. Gęsto i duszno tu od sugestii. Bywa, że czytelnik czuje się jak w klatce – osaczony przez listę pytań i domysłów.

POCZĄTEK

Lektura „Żebyś nie zgubił się w dzielnicy” przynosi wiele zaskoczeń. Pozytywnych, dodam od razu.

Przyznam jednocześnie, że to mój kolejny kontakt z Patrickiem Modiano. Pierwszy raz zetknąłem się z nim krótko po wręczeniu literackiego Nobla. Koniecznie chciałem sprawdzić, jak smakuje proza tego autora. Wtedy nie poczułem dreszczu – raczej znużenie i zniecierpliwienie.

Tym razem czuję się zahipnotyzowany wielowarstwowością, a jednocześnie oszczędnością i specyficznym minimalizmem tej prozy. Urzekła mnie nie tylko precyzja, ale i sposób konstruowania opowieści – wyjątkowy w tym przypadku, bo koniec okaże się… przewrotnym powrotem do początku.

Co to w praktyce oznacza? Nie będę tego zdradzał. Sprawdźcie sami. Warto.

Autor

Marcin Wilk
Marcin Wilk
Marcin Wilk – dziennikarz, publicysta, kurator. Freelancer. Współpracuje m.in. z miesięcznikiem „Znak“ oraz „Charaktery” i Instytutem Goethego w Krakowie. Współtwórca i przez wiele lat kurator pasma Przemysły Książki na Festiwalu Conrada. Autor m.in. biografii „Tyle słońca. Anna Jantar“ (2015), „Kwiatkowska. Żarty się skończyły” (2019) oraz reportażu historycznego „Pokój z widokiem. Lato 1939” (2019). Aktywny w mediach społecznościowych jako Wyliczanka, a także jako twórca cyklu na YT #rozmoWyliczanki oraz podcastu „U Wilka mowa”.
Artykuły autora