ŚMIERĆ KOMANDORA – NOWA POWIEŚĆ MURAKAMIEGO, MISTRZA ŁĄCZENIA FANTAZJI Z RZECZYWISTOŚCIĄ!

15.10.2018

„Usiadłem na kanapie, żeby zabrać się do rysowania portretu Mężczyzny Bez Twarzy. Nie wiedziałem jednak jak zacząć, gdzie znaleźć punkt zaczepienia. Przecież miałem przed sobą tylko nicość.” Powieść została napisana sugestywnym, poetyckim językiem, który doskonale oddaje intrygującą i zagadkową treść. Każde zdanie chce się czytać po kilka razy!

Główny bohater powieści Murakamiego „Śmierć Komandora”, pierwszego z dwóch zapowiadanych tomów, wspomina wydarzenia sprzed lat, kiedy miał 36 lat i mieszkał w pobliżu Odawary w starym, małym domu na szczycie góry. Z domu widać było skrawek morza, znad którego wiał silny wiatr. Dlatego pogoda płatała tu czasem figle i zdarzało się, że przed domem było ładnie, a w ogrodzie lał rzęsisty deszcz. Mężczyzna trafił tu, gdy odeszła od niego żona. W ciągu jednego wieczoru sześć lat małżeństwa poszło w niepamięć. „[…] przeżyłem z tą kobietą sześć lat pod jednym dachem, a prawie wcale jej nie rozumiem. Tak samo jest z Księżycem. Choćby ludzie codziennie się w niego wpatrywali, niczego się o nim nie dowiedzą.”

W ciągu kilku miesięcy, które nastąpiły po rozstaniu wszystko w jego życiu pogrążyło się w niewytłumaczalnym chaosie… „Pod każdym względem był to dla mnie okres wyjątkowy i niezwykły. Przypominałem pływaka, któryspokojnie pływa sobie pośrodku morza i nagle zostaje wciągnięty przez nieznany wir.”W noc rozstania mężczyzna wsiadł do samochodu i przez kolejne tygodnie jeździł od restauracji do restauracji, od hotelu do hotelu, z kempingu na kemping. „Przypominałem leśne zwierzę, któremu stopniowo ubywa sił z powodu suszy. Wynędzniałe i przerażone.”

Zrobił to, o czym czasem marzymy. Wyrzucił telefon komórkowy, nie oglądał telewizji, nie słuchał radia, nie czytał gazet. W końcu trwająca kilka miesięcy jazda samochodem znużyła go i poczuł, że czas wracać do Tokio. Nie miał gdzie mieszkać, ale przyjaciel zaproponował mu dom w górach, należący kiedyś do jego ojca, Tomohika Amady, słynnego malarza, tworzącego w stylu szkoły japońskiej. „Mam nadzieję, że wszystko dobrze się ułoży, pomyślałem. Mam nadzieję, że czas będzie moim sprzymierzeńcem.”

Zanim Tomohik Amada przeniósł się do domu opieki, dom stanowił jego pracownię. Główny bohater również był artystą. Malował głównie abstrakcje, ale po studiach zaczął tworzyć także portrety na zamówienie. Miały być one czymś, co pozwoli mu przeżyć, ale ku zaskoczeniu bohatera, zaczęły cieszyć się dużą popularnością. „Naprawdę nie wiedziałem, dlaczego moje portrety są tak wysoko oceniane. Nie wkładałem w niespecjalnej pasji, a wykonywałem jedynie kolejne zlecenia.”Artysta nie lubił, by portretowana osoba mu pozowała, ale musiał się z nią spotkać przed pracą i choć trochę polubić… inaczej, nawet jego wrodzona pamięć wzrokowa, nie wystarczała, by namalować dobry portret. Nastawienie malarza przenikało bowiem do obrazu. Tak, choć zupełnie tego nie chciał, bohater stał się malarzem portrecistą. „Czasami myślałem o sobie jak o wysokiej klasy prostytutce świata malarstwa.” „Nie zostałem tego rodzaju malarzem ani tego typu człowiekiem, bo sam tego pragnąłem. Po prostuzdałem się na bieg zdarzeń i nie wiadomo kiedy przestałem malować dla siebie.”

Wbrew temu, czego można się było spodziewać, w domu Tomohika Amady nie było ani jednego obrazu – ani mistrza Amady, ani innego malarza. Jednak w kilka miesięcy po wprowadzeniu się do domu bohater odkrył dzieło schowane na strychu. Płótno zatytułowane „Śmierć Komandora” ewidentnie było autorstwa Amady. Obraz miał w sobie coś szczególnego. Bohatera powoli zaczęła fascynować postać mistrza, w którego domu zamieszkał. Sam pragnął ugruntować swoją artystyczną drogę przed czterdziestką, jednak ogarnęła go niemoc twórcza. Chciał powrócić do malarstwa abstrakcyjnego, które uprawiał na studiach, ale już go nie interesowało, nie chciał też już malować portretów, z których słynął…

Pewnego dnia od swojego agenta dostał zlecenie na namalowanie kolejnej podobizny i mimo iż obiecał sobie, że nie namaluje już żadnego, ostatecznie zrobił wyjątek. Klient, który za portret zaproponował ogromną kwotę, okazał się być jego sąsiadem. Tajemniczy Pan Menshiki zamieszkiwał dom, który widać było w oddali z tarasu domu Amady. „Coś się w tym człowieku kryje. Tę tajemnicę zamknięto na klucz w małym pudełku i zakopano głęboko w ziemi. Zakopano już dawno i teraz to miejsce porosło miękką zieloną trawą. Ze wszystkich ludzi na świecie tylko Menshiki je zna.”

Tak rozpoczyna się nowa, pierwsza po latach milczenia, powieść Murakamiego, którego wyjątkowa twórczość jest mieszaniną rzeczywistości z fantazją i nigdy nie wiadomo, gdzie przebiega cienka granica pomiędzy prawdą a fikcją. „Śmierć Komandora” to jedna z tych książek, której trzeba pozwolić zawładnąć swoją wyobraźnią i dać się jej ponieść!

 

Książkę kupisz w Inmedio, Relay, Discover Poland i Virgin już 17 października. Polecamy!

Haruki Murakami, „Śmierć Komandora”. MUZA. Warszawa 2018.

Autor

Czytam wszędzie
Czytam wszędzie
Czytam wszędzie, czyli redakcja pasjonatów, którzy czytają książki zawsze i wszędzie, a potem dzielą się wrażeniami na blogu. Uwielbiają listy, zestawienia i rankingi…
Artykuły autora