METRO 2035, DMITRY GLUKHOVSKY

21.12.2015

Po „Metro 2035” sięgałem z pewnymi obawami. Nie znałem poprzednich odsłon cyklu, to raz. Dwa – podskórnie spodziewałem się, że powieść osadzona w realiach uniwersum-franczyzy po prostu nie może być dobra. Nastawiłem się na czytadło, literaturę do tramwaju. Z metra ciętą. Jak się okazało – niepotrzebnie. To zaskakująco przyzwoita rzecz.

Wydawca twierdzi, że „Metro 2035” można czytać w oderwaniu od poprzednich części, jako zupełnie samodzielną pozycję. Ma rację. Wcześniejsze losy głównego bohatera, stalkera Artema, zostają zgrabnie zreferowane – dowiadujemy się, że przed dwoma laty stał się bohaterem, który ocalił przed zagładą niedobitki ludzkości, zamieszkujące po wojnie nuklearnej stacje i korytarze moskiewskiego metra. Szybko uczymy się zasad organizujących mroczny świat przedstawiony… i możemy wyruszać w podróż z Artemem.

Moskwianie mieli w uniwersum wykreowanym przez Glukhovsky’ego (ponoć to osobiste życzenie autora, aby w ten sposób zapisywać jego nazwisko – skoro tak, niechaj ma!) dużo szczęścia. Amerykańską głowicę nuklearną w porę strąciły antyrakiety i miasto nie zostało spopielone, a tylko przykryte kołderką opadu radioaktywnego. Kilkadziesiąt tysięcy ludzi zdążyło w porę ewakuować się do najbliższych stacji metra, aby pozostać tam na długie lata. Żyją w przeświadczeniu, że reszta świata spłonęła w atomowej pożodze. Poszczególne stacje zamieniają się w swoiste miasta-państwa, nawiązują ze sobą sojusze, toczą walki. Kwitnie handel. Codziennością stacji WOGN, na której żyje Artem, jest uprawa grzybów i hodowla świń.

Artem nie akceptuje takiego świata. Jak przez mgłę pamięta życie na powierzchni – był czteroletnim dzieckiem, gdy wraz z matką uciekł przed skażeniem. Jest radiotelegrafistą. Pewnego dnia przypadkiem odbiera sygnał, nadany, jak wierzy, z innego miasta – i od tamtej pory obsesyjnie marzy o opuszczeniu metra na dobre. Gdy spotyka starego Homera, samozwańczego kronikarza podziemi, dostaje impuls do działania: stary twierdzi, że zna człowieka, który rozmawiał z ocalałymi z innych miast. Artem także koniecznie chce go poznać. Razem z Homerem wyruszają w drogę.

Świat moskiewskiego metra na ćwierć wieku po nuklearnym armageddonie jest okrutny i groteskowy. Poszczególne stacje różnią się od siebie niczym inne planety, ich mieszkańcy chwytają się przeróżnych strategii, aby przetrwać. Glukhovsky chętnie sięga po przerysowanie, nie szczędzi absurdów (moim faworytem jest Oleżka z Mendelejewskiej, właściciel kury, który zrozpaczony targnął się na swoje życie, gdy zaistniało ryzyko, że ptak nie zniesie więcej jajek). Jest przy tym bezlitosny w swoich diagnozach. Świat mógł się skończyć, ale korupcja, małostkowość i zwykłe draństwo mają się świetnie. Trzeba jakoś żyć, a „człowiek mógłby dać fory szczurom” – przystosuje się do wszystkiego.

Powieść napisana jest zaskakująco dobrze, z rosyjską swadą. Chropowaty język „Metra 2035” potrafi nieoczekiwanie stać się liryczny i delikatny – Glukhovski panuje nad piórem i wie, jak osiągnąć zamierzony efekt. Dialogi są żywe, metafory plastyczne. Pobrzmiewa w tym często… Bułhakow. Naprawdę, nie tego się spodziewałem. Gdyby zestawić „Metro 2035” z inną postapokaliptyczną powieścią – notabene – drogi, „Drogą” McCarthy’ego, okazałoby się, że to dwa przeciwne bieguny. U McCarthy’ego Ameryka po zagładzie jest sterylna i zimna niczym odarty z emocji głos narratora opisującego podróż ojca i syna. Moskiewskie podziemia Glukhovsky’ego – gwarne i cuchnące, przerażające, ale jednak w pewien sposób swojskie. Nie dajmy się jednak zwieść – nawet jeśli i autor puszcza do czytelnika oko, w jego powieści nie ma miejsca na prawdziwy uśmiech. Artem przemierzy niezliczone kilometry metra, ale czy znajdzie szczęście? Happy end wcale nie musi czekać na końcu któregoś z korytarzy. To konstatacja smutna, ale – obawiam się – boleśnie prawdziwa.

Dmitry Glukhovsky, „Metro 2035”

Wydawnictwo Insignis, 2015

Autor

Piotr Rogoża
Piotr Rogoża
Rocznik 1987. Prawie ukończył kulturoznawstwo. Autor trzech książek i szeregu opowiadań, scenarzysta gier komputerowych, tłumacz angielskiego, copywriter. Członek „Writers Guild of America.
Artykuły autora