HOUSE OF CARDS: OSTATNIE ROZDANIE

22.02.2016

“House of Cards” to jeden z najlepszych i najpopularniejszych seriali ostatnich lat. Genialny Kevin Spacey grający Franka Underwooda – makiawelicznego amerykańskiego polityka, pnącego się po trupach ku najwyższym stanowiskom – przyciągnął przed ekrany miliony. Tego sukcesu nie byłoby, gdyby nie powieściowy pierwowzór serialu. Ostatnią część trylogii Michaela Dobbsa, „Ostatnie rozdanie”, właśnie odłożyłem na półkę. Jakie towarzyszą mi uczucia? Mieszane.

Na wstępie zaznaczę uczciwie: nie czytałem pierwszych tomów – „House of cards” ani „Ograć Króla”. Nie stanowi to jednak problemu. Powieść skonstruowano tak, że można swobodnie zabrać się za jej czytanie, nie znając poprzednich części.

„Ostatnie rozdanie” rozpoczyna się, gdy Francis Urquhart jest już premierem Wielkiej Brytanii (w serialu Netflixu zmieniono nazwisko głównego bohatera, a miejsce akcji przeniesiono za ocean). Stanowisko to piastuje od dekady i mogłoby się wydawać, że jako polityk jest spełniony. Tylko miesiące dzielą go od pobicia rekordu sprawowania urzędu, należącego do Margaret Thatcher. Poparcie jednak spada, a niebezpiecznie rosną notowania opozycji. Odzywają się pierwsze głosy, że premier mógłby ustąpić z racji wieku. Jakby tego było mało, na powierzchnię zaczyna wypływać paskudna historia z przeszłości, z ogarniętego wojną Cypru. Francisa raz jeszcze podejmuje walkę. Ktokolwiek wejdzie mu w drogę, powinien mieć się na baczności. Urquhart nie cofnie się przed niczym.

Michael Dobbs umie zawiązać i poprowadzić wciągającą intrygę – „Ostatnie rozdanie” to sprawnie skonstruowany thriller polityczny. Autor zna temat dokładnie (dogłębnie), gdyż był doradcą samej Thatcher, należał do Partii Konserwatywnej. Dobbs zwrócił się ku literaturze w rozgoryczeniu,, gdy po sprzeczce popadł w niełaskę „Żelaznej Damy”. Inicjały głównego bohatera to nie bez przyczyny F.U. Misterne gierki polityków są tyleż przerażające, co w przygnębiający sposób wiarygodne. Dobbs nie pozostawia złudzeń – to nie jest zabawa dla idealistów. Zabijasz albo zostaniesz zabity. Czasem dosłownie. „Ostatnie rozdanie” pozwala zajrzeć za kulisy świata, z którym nie chcielibyśmy mieć wiele wspólnego. Emocji na pewno nie zabraknie.

Trochę gorzej powieść wygląda na płaszczyźnie czysto literackiej. To poprawnie napisana publikacja– ale też bez podstaw do bycia czymś więcej. Dialogi momentami rażą sztucznością, a sentencji otwierających każdy rozdział nie powstydziłby się Paulo Coelho („Miłość dodaje życiu kolorów, ale człowiek musi nienawidzić, żeby być naprawdę szczęśliwy i mieć poczucie celu” – o rany!). Jeśli jednak oczekujemy rozrywki na dwa wieczory, „Ostatnie rozdanie” sprawdzi się znakomicie. Złożona intryga, międzynarodowy kryzys, echa mrocznej przeszłości – dostajemy to wszystko. I nie tylko. Śledząc losy Francisa obserwujemy ciekawe studium upadku człowieka absolutnie uzależnionego od władzy. „Kiedy przyjdzie na niego pora, nie odejdzie w milczeniu, ale z takim przytupem, że echo tego zgiełku będzie rozbrzmiewać przez wieki. Francis Urquhart będzie „panem własnego losu” – zapowiada w pewnym momencie narrator. Nie myli się. To opowieść o człowieku, który nawet ostatecznie upadając nie zbacza ze ściśle wytyczonej trajektorii.

House of Cards: Ostatnie rozdanie,

Michael Dobbs

Autor

Piotr Rogoża
Piotr Rogoża
Rocznik 1987. Prawie ukończył kulturoznawstwo. Autor trzech książek i szeregu opowiadań, scenarzysta gier komputerowych, tłumacz angielskiego, copywriter. Członek „Writers Guild of America.
Artykuły autora