INSTYTUT, JAKUB ŻULCZYK

19.05.2016
instytut

W świecie filmu popularne są tzw. reżyserskie wersje obrazów. Zazwyczaj kilka lat po premierze widzowie mogą obejrzeć to samo dzieło, ale w nieco zmienionej formie – z dodatkowymi scenami czy innym zakończeniem. Nierzadko z pozoru błahe zmiany rzutują bardzo mocno na odbiór filmu – najlepiej wiedzą o tym fani “Łowcy androidów” Ridleya Scotta. Muzycy publikują zremasterowane wersje albumów – te same utwory uzyskują nowe, lepsze brzmienie. Zjawisko remasteringu powoli przenika także do literatury. Na półki księgarń trafiło niedawno poprawione wydanie “Instytutu” Jakuba Żulczyka.

Powieść pierwotnie miała premierę w 2010 roku. Żulczyk był już wówczas autorem ciepło przyjętego “Zrób mi jakąś krzywdę” i “Radia Armageddon”, które nieco podzieliło krytyków. Także “Instytut” spotkał się z mieszanym przyjęciem – obok pochwał zebrał chłodne opinie. Sam autor przyznaje, że książka podobała się głównie tym, którzy nie lubili poprzednich – jest napisana zupełnie innym, oszczędnym stylem, kontrastującym z gawędziarstwem wcześniejszych powieści. Z perspektywy czasu widać jednak w “Instytucie” zapowiedź “Ślepnąć od świateł”, powieści z roku 2014, która przyniosła Jakubowi zasłużony sukces.

Tytułowy “Instytut” to mieszkanie w krakowskiej kamienicy. Główna bohaterka, Agnieszka, odziedziczyła je po babci – i wprowadziła się tam po ewakuacji z Warszawy, gdy wychodząc z życiowego wirażu postanowiła rozpocząć wszystko na nowo. Mieszkanie jest obszerne, zbyt duże dla samotnej kobiety – Agnieszka dzieli je więc ze współlokatorami. Wkrótce okazuje się, że Instytut – taka zagadkowa nazwa towarzyszy numerowi mieszkania na domofonie – to śmiertelna pułapka. Któregoś dnia mieszkańcy zostają w nim najdosłowniej uwięzieni: w drzwiach pojawia się krata, okien nie sposób otworzyć, nie działa telefon ani Internet. Na wołania o pomoc nikt nie odpowiada. Siedem osób zostaje odciętych od świata. Szybko okazuje się, że uczestniczą w przedziwnej grze, rozgrywanej przez tajemniczych ONYCH. Zaczynają się wzajemne podejrzenia, wybuchają konflikty. Gęstnieje paranoja. Aż wreszcie leje się krew.

Co zmieniło się w nowej wersji? Powieść została gruntownie przeredagowana. To więcej, niż proste oszlifowanie kanciastych gdzieniegdzie zdań pierwowzoru – mam wrażenie, że spore fragmenty zostały przepisane całkiem na nowo. Żulczyk zmienił też zakończenie powieści – na lepsze; to sprzed sześciu lat rozczarowywało. W obecnym kształcie “Intstytut” to bardzo sprawnie napisany, trzymający do końca w napięciu thriller, a jednocześnie nieprzyjemnie prawdziwe studium ludzkich lęków. Kto nigdy nie bał się, że zostanie uwięziony we własnym domu, a świat o nim zapomni – ręka w górę.

Znajdą się z pewnością głosy krytyczne wobec samej praktyki “literackiego remasteringu” – tym bardziej, że autor jest już recydywistą, wcześniej poddał gruntownemu liftingowi “Radio Armageddon”. Mnie to w żadnym razie nie wadzi. Reżyserom wolno, muzykom wolno – dlaczego mielibyśmy zabraniać pisarzom? Zwłaszcza, gdy w efekcie dostajemy do rąk naprawdę dobrą książkę.

Autor

Piotr Rogoża
Piotr Rogoża
Rocznik 1987. Prawie ukończył kulturoznawstwo. Autor trzech książek i szeregu opowiadań, scenarzysta gier komputerowych, tłumacz angielskiego, copywriter. Członek „Writers Guild of America.
Artykuły autora