matki przodem Mokosa-Rykalska Joanna

Matki przodem. Jak wylądowałyśmy w ciemnej d***e

Joanna Mokosa-Rykalska

Wielka Litera
2022


Gdzie kupię

Autorka bloga i bestsellera „Matka siedzi z tyłu”– królowa gaf, ciętych ripost i życiowych katastrof – zabiera nas w podróż życia albo raczej… nie do przeżycia!

Joanna – kierowniczka produkcji filmowej – jest już zmęczona życiowym szpagatem między pracą, czyli wieczną gonitwą, a wysysającą ostatnią kroplę krwi kochaną rodzinką. Kto nie był w szarych odmętach rodzicielstwa, a mimo wszystko próbował wyjść z tego z twarzą, niech pierwszy wystąpi… Pewnego „wesołego” wieczoru Joanna wraz z szalonymi przyjaciółkami wpadają na pomysł babskiego wyjazdu do luksusowego spa w Budapeszcie. Postanawiają kompletnie wyłączyć się z rozpędzonego życia i żeby było jeszcze bardziej ekstremalnie, nie zabierają ze sobą telefonów. Choć wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że Joanna nie powinna tam jechać, to po krótkich życiowych turbulencjach siedzi z dziewczynami w samolocie, ćwicząc węgierskie słówka. Przyjaciółki na chwilę zapomniały, że ich drugie imię to tragikomedia, ale widok, który zobaczyły na lotnisku, szybko podziałał jak kubeł zimnej wody. A to dopiero początek…

Książka, która kipi od ciętego humoru i absurdalnych zwrotów akcji. Nie chce naprawiać świata, ale na pewno uczyni go bardziej zabawnym. Autorka nie przebiera w słowach – raz obśmieje, raz ochrzani, raz przytuli. Jak to bywa w życiu, również Waszym.

Powyższy opis pochodzi od wydawcy.

Średnia ocen:

4 / 5
2 ocen
1 recenzji
5 0
4 2
3 0
2 0
1 0

Oceń książkę

DODAJ RECENZJĘ

RECENZJE CZYTELNIKÓW

Monika
30.01.2023
Nie miałam przyjemności czytać pierwszej książki autorki, która tak bardzo spodobała się czytelnikom, że stała się bestsellerem. Ponieważ jednak pierwsza publikacja to zbiór felietonów/opowiadań, a za taką formą nie przepadam, postanowiłam sprawdzić, o co ten cały szum, biorąc do ręki drugą książkę autorki, która jest już jednorodną historią, a nie luźnym zbiorem opowieści z życia. I chociaż już na okładce widnieje informacja, że książka „Matki przodem. Jak wylądowałyśmy w ciemnej d***e” to kontynuacja bestsellera „Matka siedzi z tyłu”, z powodzeniem można tę książkę czytać bez znajomości poprzedniczki. Ja od niej zaczęłam i nie miałam problemu z rozpoznaniem, kto jest kim i jakie więzi łączą poszczególne osoby. Jeśli mam być całkowicie szczera, kiedy zaczęłam czytać książkę, od razu zwątpiłam, że to coś dla mnie. Nie odnalazłam się w świecie Joanny, do tego jej poczucie humoru do mnie nie trafiło. Wydawało mi się odrobinę naciągane, takie na siłę, ironia trochę przesadzona, a cięty język nie taki cięty, jak się spodziewałam. Tak było na początku, zanim przyjaciółki wyruszyły na przygodę swojego życia i dopiero wtedy zaczęło się dziać. I już wiem, o co mogło chodzić. To, co działo się podczas wyjazdu, chociaż mocno przerysowane i często absurdalne, było mi bliższe niż codzienność głównej bohaterki, wynikające z niej problemy i rozterki dnia codziennego. Nie, żebym nie rozumiała tego typu zmagań z codziennością, bo je znam, owszem. Jednak różni się nasza codzienność dość mocno, dlatego nie zawsze potrafiłam dzielić momentów radości, rozpaczy czy zwykłego narzekania z główną bohaterką. Inaczej rzecz się miała z wyjazdowymi przygodami bohaterek. Ta część zdecydowanie była ciekawa, pełna zwrotów akcji i potrafiła przytrzymać przy lekturze. Cieszę się, że nie zrezygnowałam z książki w przedbiegach, bo ostatecznie się polubiłyśmy. Chociaż poczucie humoru autorki nadal nie do końca do mnie trafia, doceniam fakt, że książka jest napisana z ogromnym dystansem do siebie i otoczenia. I to, że jest szczera, nieugrzeczniona, pokazuje świat takim jaki jest. Niektóre sceny są żywcem wyjęte z życia każdej matki i jestem pewna, że wiele matek z łatwością utożsami się z główną bohaterką lub którąś z jej zwariowanych przyjaciółek. Powieść pokazuje nie tylko, jak bardzo kobiety lubią komplikować sobie życie. Zachęca też do zastanowienia nad własnym życiem, własną codziennością, która często wydaje nam się nudna i nijaka. Inspiruje do zmian, głównie tych dotyczących postrzegania otaczającej nas rzeczywistości i zaznacza, że tylko od nas zależy, jak wiele ta nasza rzeczywistość będzie mieć barw. Mówiąc prościej, chodzi o wyjęcie kija z czterech liter i o podchodzenie do siebie i tego, co nas spotyka z większym dystansem. Szczególnie, jeśli są to sprawy błahe, które często z powodu różnych czynników urastają do rangi katastrofy. Mówi też o tym, że czasem warto odpuścić, że nie nad wszystkim musimy mieć pełną kontrolę i o zachowaniu zdrowego balansu między życiem osobistym a zawodowym. „Matki przodem. Jak wylądowałyśmy w ciemnej d***e” to klasyczna komedia pomyłek, która dostarcza rozrywki, relaksuje i bawi mniej lub bardziej, w zależności od tego, jakie ma się poczucie humoru. Książkę czyta się płynnie i lekko. Historia jest spójna i trzyma się kupy, mimo nawet licznych dygresji w międzyczasie, chociaż trafnych i błyskotliwych, które trochę wybijają z rytmu podczas lektury. Akcja biegnie szybko, książka nie jest gruba, a język autorki jest wartki i bardzo przystępny, dlatego nawet nie zauważamy, kiedy błyskawicznie tę powieść kończymy. To książka idealna do tego, aby się odstresować i zrelaksować po ciężkim dniu. Bawiłam się może nie wyśmienicie, ale naprawdę dobrze i szczerze mogę tę publikację polecić 💗