Po przeczytaniu „Żon Konstancina” i „Kochanek Konstancina” po raz kolejny „wracam” do Konstancina, żeby sprawdzić co dzieje się dalej w małżeństwie głównej bohaterki i jak wyglądają rozwody u milionerów.
Autorka prowadzi dwutorową, naprzemienną narrację: w jednym wątku opowiada o swoich perypetiach życiowych, a w drugim opisuje jak wyglądają rozwody w środowisku milionerów ilustrując swoje opisy konkretnymi sytuacjami z życia.
Główna bohaterka po różnych wydarzeniach wróciła do domu w Konstancinie i „próbuje” odbudować swoje małżeństwo, przynajmniej w oczach bliższych i dalszych znajomych. Ale tak naprawdę ma już świadomość nieuchronnie zbliżającego się rozwodu, do którego się przygotowuje, zgodnie ze wskazówkami przyjaciółki.
Informacje dotyczące rozwodów pani Ślotała rozpoczyna od przedstawienia czytelnikowi bardzo obrazowego i moim zdaniem po prostu genialnego porównania rozwodów do różnie przyrządzonych steków. To trzeba po prostu przeczytać. Potem zostajemy zaznajomieni z zasadami „przygotowywania się” żony Konstancina do rozwodu. „Dobry rozwód” oznacza taki, po którym żona zostanie właściwie zabezpieczona i wynagrodzona. Rozwód w tym świecie to swoiste przedstawienie do którego trzeba się dobrze przygotować. Trzeba zebrać właściwą „obsadę” (terapeuta, adwokat, detektyw) i zgromadzić „rekwizyty”. Tu nie można zostawić nic przypadkowi. A przygotowania zacząć trzeba nawet jeszcze przed ślubem od dobrze sporządzonej „intercyzy”. Pani Ewelina z ogromnym poczuciem humoru opisuje przykłady rozwodów i zachowania poszczególnych osób w nich uczestniczących.
Po przeczytaniu dwóch poprzednich książek przywykłam do epatowania przez pisarkę opisami luksusu jakim otaczają się w Konstancinie. Autorka bardzo często podkreśla marki i wartość wielu przedmiotów zarówno osobistych rzeczy (ubrania, biżuteria, torebki) jak i wyposażenia domu czy samochody. Wiele z tych marek poznałam dopiero z kart jej książek. Można by się poużalać nad różnicami klasowymi, niesprawiedliwością społeczną, ale przecież nic to nie zmieni. Wolę się skupić na tym, że koszty tego luksusu w innych sferach życia ich użytkowników są duże. Miłość i przyjaźń, zaufanie i lojalność praktycznie nie istnieją w tym świecie. Za to pełno tu fałszu, intryg, zakłamania, agresji, upokarzania i wszelkich uzależnień.
Autorka sama była „żoną Konstancina”, teraz jest „rozwódką Konstancina” i książki powstały na podstawie jej własnych doświadczeń, przeżyć i obserwacji. Jako gatunek jest jest to zatem powieść obyczajowa, choć momentami można ją traktować jak swoisty reportaż.
Czytając książkę chwilami trudno mi było uwierzyć w realność opisywanych sytuacji, niektóre mnie rozśmieszały, wiele mnie zaskoczyło, a niektóre zaszokowały a nawet przeraziły jak sceny na jachcie.
Do stylu pisarstwa Pani Eweliny trzeba przywyknąć, język jest prosty, potoczny, konkretny, czasami dosadny czy wręcz wulgarny. Ale to także zwiększa realizm opowiadanych historii.
W przypadku tej książki warto jeszcze słowo poświęcić jej okładce. Widać na nim piękną kobietę w futrze, z dużą markową torbą, obwieszoną biżuterią z kieliszkiem szampana w dłoni. Rozwódka Konstancina świętuje sukces. Okładka w pełni oddaje filozofię rozwodu prezentowaną przez autorkę.
Zakończenie jak w poprzednich książkach pozwala oczekiwać dalszego ciągu.
Książka jest specyficzna, plotkarska, pokazująca świat polskich i nie tylko polskich milionerów i miliarderów, a także i obnażająca to, z co ukrywają ściany pięknych rezydencji i pałaców. Na szczęście mnie opisane przez autorkę przypadki nie grożą, więc lektura była dla mnie nie „instrukcją” a dobrą zabawą. Myślę, że warto ją przeczytać ją choćby dlatego, żeby docenić to, co się ma w swoim życiu. Bo parafrazując autorkę: pieniądze szczęścia nie dają, nawet jeśli dają …władzę.