z dala od świateł tana french

Z dala od świateł

Tana French

Wydawnictwo Albatros
2021


Gdzie kupię

Najnowsza powieść pierwszej damy irlandzkiego kryminału. Nominowana do Goodreads Choice Awards 2020.

Mała miejscowość w małym kraju. Żaden z jej mieszkańców nie jest taki, jaki się wydaje. Trudno rozpoznać, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Zwłaszcza jeśli się jest outsiderem.

Cal Hooper, były detektyw policji z Chicago, osiedla się na irlandzkiej wsi. Zmęczony obracaniem się w środowisku przestępców, spodziewa się znaleźć tu spokój i poświęcić się wyłącznie remontowi domu i obcowaniu z przyrodą. Kiedy jednak miejscowy dzieciak prosi go o pomoc w odnalezieniu brata, Cal przekonuje się, że nie uda mu się uciec od tego, czym zajmował się w przeszłości ­– raz policjant, zawsze policjant. Musi sięgnąć po swoje stare metody, by przebić się przez gąszcz działań, motywów i wzajemnych relacji mieszkańców okolicy.

Każdy z nich coś ukrywa, a wielu wolałoby, żeby przybysz z Ameryki zrezygnował ze swojego dochodzenia. I dają mu to odczuć w mniej lub bardziej brutalny sposób. Cal powinien się bać, tylko że nie wie czego ani kogo. A twarde konkrety chowają się wśród meandrów mglistych historii.

Opis wydawcy.

Średnia ocen:

4.7 / 5
10 ocen
5 recenzji
5 7
4 3
3 0
2 0
1 0

Oceń książkę

DODAJ RECENZJĘ

RECENZJE CZYTELNIKÓW

Gandalf
17.11.2021
„Ranek nabrał niezwykłej urody. Jesienne słońce nadaje zieleni łąk niezwykły baśniowy blask i zmienia boczne drogi w świetlistą mozaikę ścieżek, gdzie za każdym zakrętem przysłoniętym ciernistymi krzewami, może czekać goblin”. Zacząłem poetyckim wątkiem ponieważ lubię kiedy autorka zwraca uwagę na otaczającą ją przyrodę. To niezwykła rzadkość w powieściach z wątkiem kryminalnym i nie każdemu może podobać się taki sposób konstrukcji zdań. Fani thrillerów z pewnością będą narzekać na wolne tempo, na dużo opisów i brak napięcia z dreszczykiem. Dla mnie jednak plusem jest prowadzenie takiej nieśpiesznej akcji w małej zapomnianej wsi. Irlandia to nie Stany Zjednoczone, ludzie nie noszą tu broni palnej. Nie ma zagrożeń, z którymi przez dwadzieścia pięć lat zmagał się Cal Hooper. Teraz jako już emerytowany policjant potrzebuje jedynie wyciszenia i spokoju z dala od centrum Chicago, od przytłaczającej kakofonii klaksonów i syren. Z dala od świateł. Tutaj cisza tuli niczym koc i można odpocząć od ludzi, od trudnego małżeństwa, które skończyło się rozwodem. Dobrze zaszyć się w miejscu, w którym z drzewami można rozmawiać o problemach świata. Świetnie autorka oddaje klimat tej małej zamkniętej społeczności, w której wszyscy dobrze się znają. Oni już wiedzą, że ten cudzoziemiec to były policjant i trzymają dystans jakby coś mieli za uszami. Nie chcą, by ten trzynastolatek opowiadał o swoim zaginionym bracie. Przecież zrobią wszystko, by przyjęto wersję o jego nagłym wyjeździe z tego miejsca pozbawionego perspektyw dla młodego pokolenia. Tylko, że Cal już obiecał chłopcu, iż dowie się co stało się z jego bratem. Ciekawie opisuje autorka prowadzone przez jankesa śledztwo pozbawione ekipy techników kryminalistyki. To takie cofnięcie się w czasie, kiedy najnowsza technologia nie zdominowała tak bardzo naszego codziennego dnia. I choć nie dzieje się tu zbyt wiele, to jednak to co się dzieje jest po coś. Bardzo mi się podobał ten nagły zwrot z chłopcem w roli głównej. Ogólnie książkę warto przeczytać i poznać specyfikę życia mieszkańców małej społeczności. To taki spacer wśród zieleni traw, lasów, samotne pastwiska i góry w oddali… „Góry na horyzoncie wyglądają, jak gdyby ktoś wyjął scyzoryk i w rozgwieżdżonym niebie wyciął równiutkie wyciął równiutkie łuki, zostawiając czarną pustkę. Tu i ówdzie dzielnie błyszczą maleńkie prostokąty okien”.
k.tomzynska
06.09.2021
Muszę przyznać, że sięgając po „Z dala od świateł” Tany French nie wiedziałam czego się spodziewać. To wszystko przez wiele skrajnych opinii dotyczących wcześniejszych książek autorki. Jak wypadło to spotkanie? Przekonajcie się sami. Zacznijmy od tego, że nie jest to thriller gdzie fabuła pędzi jak szalona. Akcja toczy się leniwie na irlandzkiej prowincji, gdzie trafia nasz główny bohater – emerytowany policjant Cal Hooper. Jednak nie oznacza to, że będzie nudno. Strona za stroną robi się coraz dziwniej, a na spokojną okolicę pada cień tajemnicy i mroku. Autorka stopniowo dawkuje nam napięcie oraz ukazuje problemy z akceptacją obcego wsród lokalnej społeczności. Widać, że fabuła została bardzo dobrze przemyślana i dopracowana w najmniejszym szczególe. Jednak ogromnym minusem jest zawarcie w niej opisu polowania i patroszenia zwierzyny co dosłownie mnie odrzuciło i skutecznie zniechęciło do lektury na jakiś czas. Bohaterowie natomiast kryją w sobie coś dziwnego. Stwarzają pozory osób, które kryją za sobą mroczną tajemnicę i mają przeszłość o której nie chcą mówić. French bardzo dobrze ukazała nam sylwetkę outsidera, ale i całego prowincjonalnego miasteczka oraz jego mieszkańców. Nie łatwo zjednać w sobie taką lokalną społeczność, ale zdecydowanie łatwiej zburzyć ich zaufanie kilkoma niewygodnymi pytaniami. Według mnie cała historia miała w sobie ogromny potencjał jednak styl pisania autorki – dość specyficzny i surowy – sprawił, że niektórzy mogą nie przebrnąć przez całość książki. Sama miałam z nią ogromny problem. W pewnym momencie opisy przyrody i osoby Hoopera zaczęły mnie przerastać. Całość zaczęła stawać się dosłownie monotonna jednak ciekawość wygrała i chciałam poznać zakończenie tej historii na którym zdecydowanie się nie zawiodłam.
Coolturka
10.08.2021
Po lekturze tej książki, obiecuję nadrobić wszystkie pozostałe ✌. Emerytowany detektyw Cal Hooper przenosi się do małej wsi w Irlandii. Po dwudziestu pięciu latach pracy w chicagowskiej policji i trudnym rozwodzie chce zamieszkać w cichym miejscu z widokiem, niezbyt daleko od przytulnego pubu. Planuje poświęcić się odbudowie zrujnowanej chaty, którą właśnie kupił, i pieszym wędrówkom po górach. Kiedy miejscowy chłopiec zwraca się do niego z prośbą o pomoc w poszukiwaniu zaginionego brata, a nikogo, zwłaszcza policji, to nie obchodzi, Cal decyduje się podjąć trop. Coś niedobrego się dzieje w tej wiosce i Cal nie spocznie, póki nie dowie się, co. Nawet kosztem upragnionego spokoju. Każdy z mieszkańców wsi coś ukry­wa, a wielu wo­la­ło­by, żeby Cal zre­zy­gno­wał ze swo­je­go do­cho­dze­nia, co na każdym kroku dają mu od­czuć. Autorka świetnie oddała klimat małej zamkniętej społeczności, gdzie wszyscy dobrze się znają, zatargi ciągną się od pokoleń, a każdy przyjezdny traktowany jest z ostrożną podejrzliwością. Nakreśla przed nami cały ich koloryt, powoli wprowadzając nas w jądro wydarzeń. To niespieszne tempo, o dziwo bardzo przypadło mi do gustu, mam czas by poznać wszystkich, rozejrzeć się dokładnie i poczuć, że oto znalazłam się na głębokiej prowincji w Irlandii Zachodniej. Uśpiło też moją czujność, a podsuwane raz za razem tropy wywoływały spore poruszenie, jednak to, co odkryje stary detektyw, przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Nie jest to typowy thriller, czy kryminał, to połączenie tych gatunków wraz z szerokim tłem społeczno-obyczajowym i to ono zdaje się tu grać pierwsze skrzypce. Mała wieś i jej mieszkańcy pilnie strzegący swych tajemnic.
  • 1
  • 2