5 POWIEŚCI POSTAPOKALIPTYCZNYCH NA WIOSENNE WIECZORY

25.04.2017
powieści postapokaliptyczne

Ach, wiosna. Dni coraz dłuższe, przyroda wokół coraz zieleńsza, można powoli otwierać sezon czytania na balkonie. Dodajmy do tego refleksję towarzyszącą kolejnym rocznicom katastrofy w Czarnobylu, a okaże się, że okoliczności idealnie sprzyjają lekturze książek o cywilizacji odradzającej się po katastrofie. Oto powieści postapokaliptyczne, które najlepiej smakują na wiosnę.

1

Walter M. Miller, „Kantyk dla Leibowitza”

Klasyka światowej literatury science-fiction, opublikowana po raz pierwszy w 1959 roku. Powieść, albo raczej zbiór trzech nowel, których akcja osadzona jest w świecie po nuklearnej zagładzie. Czytelnik spodziewający się wartkiej akcji a’la Mad Max będzie zawiedziony – to raczej minimalistyczna i głęboko refleksyjna opowieść o cywilizacyjnym znaczeniu religii oraz samej ludzkiej naturze, w której leży pęd ku poznaniu i wiedzy. Wielu odczytuje „Kantyk dla Leibowitza” jako hołd oddany przez Millera Kościołowi Katolickiemu.

2

David Brin, „Listonosz”

Gdyby porównać z „Kantyką dla Leibowitza” – dokładnie przeciwny biegun.  Opowieść o śmiałku przemierzającym zgliszcza Stanów Zjednoczonych w kurtce zabranej zmarłemu pocztowcowi zawiera kicz i patos w stężeniu dalece przekraczającym dopuszczalne normy. Lekturę serdecznie odradzam, z jednym wyjątkiem. Po „Listonosza” mogą śmiało sięgnąć miłośnicy literatury złej z definicji – dopuszczam prawdopodobieństwo, że zapewni kilka godzin perwersyjnej przyjemności (coś jak filmy z Kevinem Costnerem).

3

Cormac McCarthy, „Droga”

To również opowieść o śmiałku, który przemierza postapokaliptyczną Amerykę. Tyle tylko, że McCarthy po mistrzowsku wykorzystuje ograny motyw wędrówki ojca i syna, aby opowiedzieć poruszającą historię o ludzkiej godności i sile poświęcenia. A ponieważ jest przy tym po prostu jednym z najlepszych współczesnych pisarzy, stworzył literackie arcydzieło. Nie wierzę, że o zniszczonym świecie ktokolwiek może jeszcze napisać lepiej.

4

Dmitry Glukhovsky, Trylogia „Metro 2033”

Dziwnym trafem postapokaliptyczne historie zwykle rozgrywają się wśród gruzów Stanów Zjednoczonych. Dmitry Glukhovsky przekornie osadził akcję swoich bestsellerowych powieści w tunelach moskiewskiego metra, w których schronili się cudem ocaleni z ataku nuklearnego – i dało mu to międzynarodową sławę. Trylogia „Metro 2033” to postapokalipsa po słowiańsku, czasem gawędziarska, momentami przaśna, kiedy indziej melancholijna. Ciekawie obserwuje się literacki rozwój autora – o ile pierwszy tom napisany jest siermiężnie i prosto, o tyle ostatni to już całkiem satysfakcjonująca estetycznie lektura.

 5

Paweł Majka, „Dzielnica obiecana”

Glukhovsky okazał się wizjonerem nie tylko na kartach swoich powieści. Opracował też cały model biznesowy, sprzedając licencje na wykorzystanie swojego uniwersum. Dzięki temu pojawił się szereg spin-offów trylogii „Metro”, rozgrywających się w rozmaitych miastach i państwach. Pierwszym reprezentantem Polski został Paweł Majka. Akcja jego „Dzielnicy obiecanej” toczy się w mroku schronów podkrakowskiej Nowej Huty. Powieść spotkała się z ciepłym przyjęciem i doczekała kontynuacji – „Człowieka obiecanego”. A na mapie uniwersum Metra 2033 pojawił się także Wrocław, opisany przez Roberta Szmidta w „Otchłani” i „Wieży”. Polacy nie gęsi, swoje post-apo mają!

 

Autor

Piotr Rogoża
Piotr Rogoża
Rocznik 1987. Prawie ukończył kulturoznawstwo. Autor trzech książek i szeregu opowiadań, scenarzysta gier komputerowych, tłumacz angielskiego, copywriter. Członek „Writers Guild of America.
Artykuły autora