CZYTANIE NA DWORZE? TO SIĘ NIE MOŻE… UDAĆ

01.06.2017
czytanie na dworze

Wiosna w tym roku jest trochę kapryśna. I dobrze. Nikt nie zaprasza na pikniki i wypady za miasto, w czasie których, oprócz jedzenia i picia, jest zawsze czas na opalanie i czytanie książek. Konsumować na świeżym powietrzu lubię, ale tylko produkty spożywcze, a nie literaturę. Czytać wolę w domu.

Widziałem te wszystkie zapowiedzi przed majówką. Znajomi pisali na facebookach i instagramach, że wreszcie będą mieli czas na czytanie na łonie natury, że wyłożą się na leżaku, hamaku, czy bóg wie jakim kocu i będą czytać, nadrabiać zaległe lektury. Jak oni tak mogą?

Czytanie na świeżym powietrzu kojarzy mi się przede wszystkim źle. Zacznijmy od kwestii technicznych. Słońce uderza promieniami w kartki książki i trzeba mrużyć oczy, żeby cokolwiek dostrzec. Ok, są okulary przeciwsłoneczne, ale one się nie sprawdzają. Nie sprawdzają, bo się zsuwają… słońce świeci, jest ciepło, nos się poci, robi się śliski i okulary powoli zaczynają z niego zjeżdżać. Ileż razy można je poprawiać.

Dalej. Próbowaliście się ułożyć kiedyś na kocu? Na plecach dobrze się leży, ale niekoniecznie dobrze się czyta. Na brzuchu dobrze się czyta, ale… no właśnie. Niby zawsze patrzę, gdzie rozkładam koc, ale co z tego skoro zawsze akurat w pod brzuchem znajdzie się jakiś patyczek, kamień konar, który uwiera i sprawia, że na czytaniu skupić się nie da.

Fauna i flora też w czytaniu nie pomagają. Dostaliście kiedyś z liścia? Bo ja tak. Albo te małe żółciutkie nasiona brzozy, które spadają na ciebie nie wiadomo skąd, bo przecież żadnej brzozy w zasięgu wzroku nie widzisz. A one są – we włosach, w uszach, no i w książce.

Są jeszcze muszki, bączki, pszczółki i inne pająki. Twoi towarzysze pikniku bawią się w najlepsze niepokojeni przez te stworzenia, ale że ty siedzisz cicho i czytasz książkę, to właśnie ciebie owady biorą na cel. Przecież nie muszą nawet siadać na kartkach książki, zakrywając litery, żeby ci przerwać czytanie. Wystarczy ze uporczywie będą lądować na kolanie, karku albo nosie. I już po czytaniu.

Na nic psikanie się preparatami, na nic odganianie rękami. One i tak przyjdą i wygrają. Dopną swego. Nie przeczytasz nic kolego.

Właśnie kończę trzytygodniowy urlop. Myśleliście, że gdzieś pojechałem? Góry, morze, Mazury, Egipt albo Grecja? Gdzie tam. Zostałem. W domu, w fotelu czytałem książki. True story.

Autor

Rafał Hetman
Rafał Hetman
Prowadzi bloga CzytamRecenzuje.pl, który poświęcony jest książkom z kategorii literatury faktu. Jako dziennikarz publikował w „Gazecie Wyborczej”, „Polsce the Times” i magazynach branżowych.
Artykuły autora