7 WSPANIAŁYCH… LITERACKICH CZARNYCH CHARAKTERÓW
Proste: bez ciekawego antagonisty nie ma dobrej historii. Oto subiektywne zestawienie moich ulubionych literackich czarnych charakterów. Niektórzy to wcielenie zła, inni są postaciami dalece mniej jednoznacznymi – z nikim nie poszedłbym jednak na piwo.
- Sauron z „Władcy pierścieni” Johna R. R. Tolkiena
Nie mogło go w tym zestawieniu zabraknąć. Tyran, który nie cofnie się przed niczym, aby zdobyć Jedyny Pierścień i dzięki jego magicznej mocy podbić całe Śródziemie. Wszechwidzącym Okiem nieustannie lustruje horyzont w nadziei wypatrzenia zguby. Choć jest potężnym czarnoksiężnikiem, nie gardzi także sprawdzoną, militarną siłą – jego okrutne armie budzą popłoch od Gondoru po Lothlorien. Ostatecznie zostaje pokonany przez niepozornych hobbitów, ale wcześniej przez tysiąclecia terroryzuje tolkienowskie krainy.
- Milo Minderbinder z „Paragrafu 22” Josepha Hellera
Oficer, który odkrywa, że na wojnie można doskonale zarobić. Bez mrugnięcia okiem handluje z wrogiem, za nic ma ludzkie życie, a jeśli trzeba – w imię zrealizowania zamówienia bombarduje własną eskadrę lotniczą oraz most (którego obroną zresztą dowodzi). Nie spotyka go żadna kara, przeciwnie – dostępuje zaszczytów i zostaje uznany za bohatera. Postać równie groteskowa, co obrzydliwa. Historia zna niestety zbyt wielu takich Minderbinderów.
- Lady Makbet z „Makbeta” Williama Szekspira
Manipulatorka z oczywistym przerostem ambicji. Rozgrywa swojego słabego męża, Makbeta, jak tylko chce. Nakłania go do królobójstwa, szydzi z wyrzutów sumienia. W nawiedzonym monologu zachęca złe duchy, aby „w pierś jej weszły, mleko w żółć przemieniły” – byle tylko wytrwała w mrocznym postanowieniu. Naprawdę niesympatyczna kobieta.
- Patrick Bateman z „American Psycho” Breta Eastona Ellis
Na pozór – wymarzony zięć. Młody, przystojny i bogaty doradca bankowy na Wall Street, modelowy yuppie. Niestety posiada drugie oblicze: jest okrutnym psychopatą, który w wolnym czasie oddaje się gwałtom i morderstwom, czasem przyprawionym szczyptą kanibalizmu i nekrofilii. Niewykluczone, że część tych aktywności rozgrywa wyłącznie w swoim zwyrodniałym umyśle – nie jest to jednak okoliczność przesadnie łagodząca.
- Humbert Humbert z „Lolity” Vladimiria Nabokova
Narrator słynnej powieści Nabokova snuje swoją opowieść z wdziękiem i humorem. Ze słów buduje misterne konstrukcje, których nie sposób nie podziwiać. Współczujemy mu i empatyzujemy, ale w końcu przychodzi moment otrzeźwienia. Przecież to cholerny pedofil, który połakomił się na swoją dwunastoletnią pasierbicę Dolores, czyli tytułową Lolitę. Nieważne, jak bardzo stara się czarować czytelnika grami słownymi. Obrzydliwy typ.
- Kurtz z „Jądra Ciemności” Josepha Conrada
Agent towarzystwa handlowego, który w ciemnych dżunglach Konga mianował się bogiem. Wykorzystując intelektualną przewagę nad tubylcami, podporządkował ich sobie, grabił z kości słoniowej i bez litości mordował. Uosobienie wszystkiego, co najgorsze w erze kolonializmu: hipokryzji, pychy i okrucieństwa.
- Sędzia Holden z „Krwawego południka” Cormaca McCarthy’ego
Chyba najbardziej przerażająca kreacja w historii literatury. Dwumetrowy albinos, samozwańczy sędzia, prowadzący grupę zwyrodnialców poprzez nieludzkie pustkowia meksykańskiego pogranicza. Dopuszcza się absurdalnych wręcz okrucieństw, znajduje rozkosz w manipulowaniu ludźmi, a jego obsesją jest absolutna kontrola. Piekielnie inteligentny, a przy tym zły do cna. Najpewniej to wcielenie szatana, choć całkiem prawdopodobne, że tak jak jego towarzysze-najemnicy, sędzia Holden jest postacią historyczną. Mam nadzieję, że nie.