„EXODUS” ŁUKASZA ORBITOWSKIEGO – CZYLI UCIECZKA DONIKĄD

11.01.2018

Łukasz Orbitowski bardzo wysoko zawiesił sobie poprzeczkę po wydaniu „Innej duszy” w 2015 roku, powieści, za którą zasłużenie otrzymał moc nagród i pochwał. Po ponad dwóch lata oczekiwania, na półki księgarń trafił „Exodus”, jego kolejna książka. Czy lepsza – nie podejmę się ocenić. Na pewno bardzo, ale to bardzo dobra.

Główny bohater „Exodusu”, Janek, to modelowy everyman. W drodze do pracy mijasz takich setki. Niezbyt istotna posadka w warszawskiej korporacji, niezbyt gorące uczucie do żony, niezbyt płomienny romans na boku. Człowiek bez właściwości i bez charakteru. Pewnego dnia spotyka go ogromna, niezasłużona tragedia, na którą Janek zareaguje ucieczką. Ucieczką rozumianą jak najdosłowniej: wybiera z konta pieniądze i wsiada do pociągu do Berlina. Tak zaczyna się trwająca półtora roku tułaczka po Europie, w której będziemy Jankowi towarzyszyć, powoli poznając całą jego historię.

Właśnie, Europa. W pewien sposób także jest bohaterką „Exodusu” – i także zdaje się uciekać donikąd. Razem z Jankiem zwiedzimy Berlin, słoweński obóz przejściowy dla uchodźców, Lublanę i wreszcie grecką Salaminę. Europa Orbitowskiego nie zdążyła jeszcze przepracować trudnej historii totalitaryzmów, o czym przekonuje berliński wątek Klary, dawnej współpracowniczki STASI, a już musi mierzyć się z ogromnym wyzwaniem, jakie stanowi napływ migrantów. Europa ma twarz bezdomnego dziecka w Lublanie, odartego z nadziei, ale nie wypuszczającego z ręki smartfona. Europa upija się, żeby zapomnieć o niedawnych szczęśliwych czasach niczym Gloria, Greczynka z Salaminy, żyjąca pośród zdjęć zmarłego męża. Orbitowski nie ocenia, nie próbuje moralizować, tylko relacjonuje. „Exodus” miejscami można wręcz wziąć za reportaż.

 

To dziwna powieść. Mało w niej potocznie rozumianej fikcji. Historia Janka nie jest filmowym story, w którym bohater ulega przemianie, każdy czyn wiąże się z konsekwencjami, a wszystko puentuje zgrabny morał. Janek miota się, wykonuje chaotyczne ruchy, podejmuje działania nieracjonalne, ale związane dziwaczną logiką rodem ze złego snu. Oś jego świata stanowi krzywda – wciąż krzywdzi lub krzywd doznaje. Dopisuje przy tym bliźnim nieistniejące motywacje, nie potrafi rozpoznać intencji. Jest w tym irytujący, ale też boleśnie prawdziwy. Trudno trzymać za niego kciuki. Jednocześnie z retrospekcji wyłania się obraz człowieka, którego życie mogło potoczyć się zupełnie inaczej – gdyby jego ojciec nie odszedł tak wcześnie, gdyby związał się z inną kobietą, gdyby feralnego dnia nie zatrzymał się na przystanku na Puławskiej. Być może każdego z nas tylko jedna pechowa decyzja dzieli od rzucenia się w obłęd.

Powieść składa się z czterech części, nieprzypadkowo zatytułowanych nazwami humorów, „płynów ciała” z dawnej fizjologii humoralnej. Każda część to osobna opowieść, osobne miejsce. Nie wiemy, co działo się pomiędzy nimi, jak Janek trafił z obozu Imagine do Lublany i dalej do Grecji. Nie jest to jednak istotne, to nie fabuła jako taka napędza „Exodus”. Paliwem tej podróży jest raczej świetna fraza – Orbitowski po raz kolejny udowadnia, że potrafi pisać jak mało kto. Co chwilę pada niewymuszona, błyskotliwa sentencja czy świetna linia dialogu. Jednocześnie trudno powiedzieć, żeby powieść „dobrze się czytała” – lektura wymaga skupienia i uwagi, bardzo łatwo zgubić wątek. Szukający lekkiej rozrywki powinni sięgnąć po inne tytuły. Wszystkim innym polecam – to naprawdę satysfakcjonująca lektura.

Łukasz Orbitowski, Exodus, Wydawnictwo Sine Qua Non 2017

Autor

Piotr Rogoża
Piotr Rogoża
Rocznik 1987. Prawie ukończył kulturoznawstwo. Autor trzech książek i szeregu opowiadań, scenarzysta gier komputerowych, tłumacz angielskiego, copywriter. Członek „Writers Guild of America.
Artykuły autora