LITERACKIE WIĘZIENIA

14.10.2016
Literackie więzienia

Niewielu rzeczy boję się bardziej, niż uwięzienia. Zarówno rozumianego metaforycznie, jako utraty kontroli nad własnym ciałem, jak i całkiem dosłownego. Myślę, że nie jestem w tej obawie żadnym wyjątkiem – to przecież naturalny lęk przed osadzeniem w więzieniu pomaga utrzymać ład społeczny. Nic dziwnego, że motyw więzienia towarzyszy literaturze od samego początku. Przyjrzyjmy się kilku nieoczywistym przykładom na literackie więzienia.

Niezdrowe rozważania na temat literackich przedstawień niewoli spowodowała u mnie lektura bardzo dobrych „Klawiszy” Drauzio Varelli. To zbiór reportaży opowiadających o pracy funkcjonariuszy więziennych. Więcej na temat tej książki przeczytacie w recenzji pióra Rafała Hetmana – osobiście śmiało polecam. Choć lojalnie uprzedzam, że opowiedziane tam historie zagnieżdżają się w głowie na dłuższą chwilę.

Krótko przed „Klawiszami” przeczytałem „Suttree” Cormaca McCarthy’ego. To nietypowa dla niego powieść. Krytycy określają ją mianem „najzabawniejszej”, ale dają tym co najwyżej świadectwo mocno specyficznemu poczuciu humoru. W jednym z pobocznych wątków McCarthy portretuje amerykańskie więzienie z połowy XX wieku. Trafia do niego Harrogate, niezbyt rozgarnięty drobny złodziejaszek, przyłapany przez właściciela pola na – nazwijmy rzecz po imieniu – gwałceniu jego arbuzów. Młody Harrogate trafia za kratki i musi radzić sobie w świecie, który znał tylko z opowieści. Społeczność więźniów stara się jakoś sobie radzić, dzielnie znosi niewygody przymusowej pracy, a wieczory spędza pijąc pędzony pokątnie samogon. W mrocznym świecie McCarthy’ego więzienie wcale nie jest miejscem bardziej opresyjnym, niż świat na wolności.

O ile przewina Harrogate, choć niecodzienna,  jest niewątpliwa, tak już bohaterowie „Instytutu” Żulczyka zostają uwięzieni bez wyraźnej przyczyny. Spotyka ich koszmar: mieszkanie, które wynajmują, niespodziewanie zamienia się w pułapkę bez wyjścia. Chyba nie ma nic bardziej przerażającego niż myśl o tym, że któregoś dnia nie będziemy w stanie wyjść z własnych domów. A przecież nie trzeba do tego wcale skomplikowanej intrygi, wystarczy nieszczęśliwy upadek samotnej osoby w podeszłym wieku, aby nagle zwykłe mieszkanie zamieniło się w więzienie. Po lekturze „Instytutu” każdy inaczej spojrzy na swoje lokum, gwarantuję.

A co, jeśli uwięzieni jesteśmy wszyscy, tylko po prostu nie zdajemy sobie z tego sprawy? Jak się zdaje, wierzył w to Philip K. Dick, przedstawiając na łamach autobiograficznej powieści Valis koncepcję Czarnego Żelaznego Więzienia. Nasza rzeczywistość jest ułudą, zbiorową halucynacją, hologramem. Tak naprawdę wszyscy osadzeni jesteśmy w monstrualnym więzieniu i kontrolowani przez Imperium – totalitarny system starszy od ludzkości. Niektórzy krytycy uważali Czarne Żelazne Więzienie za metaforę amerykańskiego aparatu państwowego – jednak znając biografię Dicka skłaniałbym się raczej do tezy, że któregoś dnia pisarz faktycznie ujrzał gigantyczne czarne bloki przebijające spod fasady rzeczywistości.

Trudno o radosne podsumowanie. W każdej chwili możemy zostać uwięzieni w ten czy inny sposób – a może wręcz jesteśmy więźniami od dnia narodzin. Co nam pozostaje? Czytanie, oczywiście. Jeśli w czymś jest wolność, to na pewno w czytaniu książek.

Autor

Piotr Rogoża
Piotr Rogoża
Rocznik 1987. Prawie ukończył kulturoznawstwo. Autor trzech książek i szeregu opowiadań, scenarzysta gier komputerowych, tłumacz angielskiego, copywriter. Członek „Writers Guild of America.
Artykuły autora