PANI WYROCZNIA


Margaret Atwood to kanadyjska pisarka, obecna na rynku od niemal pięciu dekad. Jest autorką wielu uznanych książek, między innymi nagrodzonego Bookerem w 2000 roku „Ślepego zabójcy”. Niedawno triumfy święcił serial „Opowieść podręcznej” na podstawie jej powieści o tym samym tytule. Kolejne wydania mrocznej antyutopii o feministycznym wydźwięku przyniosły Atwood nową falę popularności, nie mogą więc dziwić wznowienia innych tytułów – jednym z nich jest „Pani wyrocznia”.
To trzecia powieść w dorobku Kanadyjki, napisana w 1976 roku. Główna bohaterka, Joan Foster, z pozoru nie wyróżnia się niczym szczególnym. W rzeczywistości jest wieczną uciekinierką, nie potrafiącą pogodzić się z realiami, w których przyszło jej żyć. Losy Joan śledzimy na trzech płaszczyznach – poznajemy jej dzieciństwo, lata licealne i dorosłość. Obserwujemy, jak przemienia się z pełnej kompleksów, otyłej nastolatki w piękną, ale mocno rozchwianą kobietę. Śledzimy historię kolejnych zmian wyglądu, przeprowadzek i nowych tożsamości. Jak się okazuje, pod fasadą chaosu rządzącego biografią Joan kryje się próba egzorcyzmu demonów z dawnych lat. Kobieta analizuje własną historię, usiłuje uwolnić się od cienia przeszłości, przez co powieść zbliża się momentami do czegoś w rodzaju… studium psychologicznego?
Już same ciągłe przemiany czynią z protagonistki intrygującą postać. Tymczasem Joan ukrywa sekret: pod pseudonimem publikuje historyczne romansidła. Zwykle na widok powieści o powieściopisarzach zapala mi się czytelnicza czerwona lampka, ale Atwood rozgrywa ten wątek po mistrzowsku, nie tylko przemycając na kartach „Pani wyroczni” dość uszczypliwą satyrę na rynek wydawniczy, ale też wplatając w tekst fragmenty fikcyjnych dzieł głównej bohaterki, co pozwala pobawić się konwencją. Z perspektywy polskiego czytelnika smaczku dodaje fakt, że literacką karierę Joan zainspirował… nasz rodak, Paweł, osiadły w Londynie hrabia-emigrant.
Atwood nie bez powodu uważana jest za jedną z najlepiej operujących słowem współczesnych pisarek. „Pani wyrocznia” to bardzo dobra literacko powieść. Narracja prowadzona jest umiejętnie, zdarzają się też prawdziwe zdania-perełki, aforyzmy gotowe do oprawienia w ramki. Konstrukcja książki jest za to dość zawiła, momentami łatwo pogubić się w poplątanej historii Joan. Kanadyjska pisarka nie byłaby sobą, gdyby nie doprawiła opowieści szczyptą feminizmu. Odmalowane na kartach powieści portrety mężczyzn, niemal w komplecie słabych i zależnych od kobiet, dziś nie zrobią już chyba na nikim wrażenia, ale przed niemal czterdziestu laty zapewne niejednemu mizoginowi podczas lektury gniewnie zapulsowała żyłka.
„Pani wyrocznia” to ciekawa i niejednoznaczna powieść. Groteska przeplata się z ciepłym humorem, sceny szczerze poruszające sąsiadują z autentycznie zabawnymi. Polecam nie tylko fanom „Opowieści podręcznej”, ale wszystkim, którzy szukają dobrze napisanej, niebanalnej lektury.
Margaret Atwood, „Pani wyrocznia”, Wielka Litera 2018