W SKORUPCE ORZECHA, IAN MCEWAN. PIĘĆ POWODÓW DO ZACHWYTU JEGO NOWĄ POWIEŚCIĄ

18.05.2017
W skorupie orzecha

Zdecydowanie maj to miesiąc, w którym z książką czasem warto wyjść na spacer. Albo najlepiej od razu pójść na całość, czyli zapakować odpowiednią wałówkę, koc i pojechać gdzieś za miasto na piknik. Na przykład z najnowszą powieścią Iana McEwana.

Powodów jest kilka, jeśli nie kilkadziesiąt. Ja postaram się nieco więcej napisać zaledwie o pięciu z nich.

Po pierwsze: ALUZJA DO SZEKSPIRA

Zwróciliście uwagę na tytuł? Przedziwny, prawda? I w sumie co oznacza? Czyżby jakąś kolejną książkę dotyczącą modnego w tym literackim sezonie wątku przyrodniczego? Nic z tych rzeczy!

Tytuł to pewnego rodzaju metafora sytuacji bardzo mocno związanej z tym, co się dzieje w książce. Sytuacji, dodam, bardzo niecodziennej i wręcz magicznej – choć realnej. Napiszę o tym trochę więcej (ale nie wszystko, bo nie mogę!), gdy przejdę do narracji.

Tu – a propos tytułu – należy wspomnieć jeszcze motto, które otwiera całą książkę.

„Mój Boże! Zamknięty w skorupce orzecha, jeszcze czułbym się władcą nieskończonych przestrzeni – gdyby mnie tylko nie dręczyły złe sny”.

Poznajecie? Tak! To Szekspir i jego „Hamlet”.

Po drugie: UPAŁ W LONDYNIE

Obecność klasyka literatury nie powinna jednak dziwić w przypadku autora tego pokroju co Iam McEwan. Ów brytyjski prozaik – ceniony nie tylko przez czytelników, ale i krytykę – umie nawiązywać do dobrych wzorców, tworząc jednocześnie opowieści, które trafiają do szerokiego grona. Tak było w przypadku „Betonowego ogrodu”, Soboty” czy „W imię dziecka”. Nie inaczej jest i tutaj.

Żeby poczuć atmosferę, jaka panuje w książce, musimy się przenieść do Londynu i zamieszkać w pewnej starej kamienicy. Mieszkanie powinno być zaniedbane – po podłodze walają się na przykład puste butelki i gnijące jedzenie. Nie jest zbyt miło i przyjemnie. Na domiar złego panuje okropny skwar.

Paradoks, który buduje napięcie w tej powieści, polega na tym, że cała ta duszna i brudna atmosfera nie przeszkadza, by… smakować życie.

Oto trójka głównych bohaterów: kobieta i dwóch mężczyzn. Wszyscy oni powiązani są ze sobą w przedziwny sposób. Nie tylko erotyczny. Między nimi dochodzi do starć i konfliktów. Coś ewidentnie unosi się w powietrzu. Raczej złego i niepokojącego, niż dobrego i spokojnego.

Choć każda strona tej powieści jest naszpikowana faktami i szczegółami, to w gruncie rzeczy w tej rzeczywistości trudno się zorientować. Wiele rozgrywa się na psychologicznym planie. Uważna obserwacja bohaterów niewiele pomaga. Mnożą się zagadki, rodzą kolejne pytania. Dopiero z czasem coś się przed naszymi oczyma odsłania, coś – ale nie wszystko i nie od razu.

Po trzecie: PYTANIA FILOZOFICZNE

Cóż to za dziwne streszczenie – mógłby teraz powiedzieć ktoś z przekąsem. I miałby rację. Bo, szczerze mówiąc, nie wiadomo właściwie, co bierzemy do rąk – czy kryminał (plany morderstwa) czy powieść filozoficzną (mnóstwo pytań dotyczących także natury ludzkiej), a może thriller psychologiczny (gęstniejąca atmosfera i wieloznaczności).

Sam nie odpowiem na to pytanie precyzyjnie. Inna sprawa, że „W skorupce orzecha” wymyka się łatwym klasyfikacjom. Tę powieść lokowałbym gdzieś raczej pomiędzy wymienionymi gatunkami.

W dużym stopniu „W skorupce orzecha” jest to także historia ludzkich namiętności – ślepego pożądania czy żądzy władzy. To również dramatyczna opowieść o konflikcie między tym co racjonalne a tym co emocjonalne. Nie brakuje tu wreszcie rozważań o granicach naszego postrzegania, o manipulacji i kłamstwie.

Jeśli to wszystko pachnie wam „Hamletem”, to dobrze – McEwan zdaje się zadawać podobne co Szekspir pytania. I w podobny, co autor „Makbeta”, wprowadzać nas w niepokój.

Po czwarte: GENIALNY PUNKT OBSERWACYJNY

Narzędziem pomocnym we właściwym opisie tego wszystkiego, o czym przed chwilą wspomniałem, jest dla Iana McEwana narracja. Trzeba przyznać, że autor użył jej w sposób genialny – znajdując, jak się wydaje, idealny środek wyrazu.

Niestety nie mogę zdradzić, z jakiej konkretnie perspektywy opowiadana jest ta historia, bo zepsułbym przyjemność samodzielnego odkrywania. Muszę jednak napisać, że takie usytuowanie narratora daje McEwanowi niesamowite – jak się okazuje – możliwości.

Mówiąc nieco konkretniej – narrator jest na swój sposób w świetnym punkcie obserwacyjnym. Z jednej strony może czuć bliskość, z drugiej – zachowuje dystans. Jest przy tym piekielnie inteligentny i spostrzegawczy.

Po piąte: IAN MCEWAN

Ale czegóż się spodziewać po tym autorze? Nie od dziś wiemy, że stać go na wiele.

W skorupie orzecha” to jedna z tych powieści, po które sięgną poszukiwacze książkowych wyzwań, jak i – po prostu – ci, którzy chcą przeczytać wciągającą opowieść.

Kto zaś po lekturze „W skorupce orzecha” będzie chciał posmakować prawdziwie mistrzowskie wydanie McEwana, ten koniecznie – o ile tego jeszcze do tej pory tego nie zrobił – powinien sięgnąć (lub powrócić) do „Pokuty”, powieści wielokrotnie nagradzanej i zarazem książki, która przez długi czas nie schodziła z listy bestsellerów.

Autor

Marcin Wilk
Marcin Wilk
Marcin Wilk – dziennikarz, publicysta, kurator. Freelancer. Współpracuje m.in. z miesięcznikiem „Znak“ oraz „Charaktery” i Instytutem Goethego w Krakowie. Współtwórca i przez wiele lat kurator pasma Przemysły Książki na Festiwalu Conrada. Autor m.in. biografii „Tyle słońca. Anna Jantar“ (2015), „Kwiatkowska. Żarty się skończyły” (2019) oraz reportażu historycznego „Pokój z widokiem. Lato 1939” (2019). Aktywny w mediach społecznościowych jako Wyliczanka, a także jako twórca cyklu na YT #rozmoWyliczanki oraz podcastu „U Wilka mowa”.
Artykuły autora