ZIMNE OGNIE, Simon Beckett

05.09.2016
Simon Beckett

Simon Beckett zdobył popularność jako autor thrillerów medycznych o przygodach antropologa sądowego Davida Huntera. W „Zimnych ogniach” serwuje czytelnikom mroczny thriller psychologiczny, którego fabuła osnuta jest wokół… sztucznego zapłodnienia. Brzmi intrygująco?

Główna bohaterka powieści, Kate Powell, to spełniona zawodowo singielka, która jednak zaczyna odczuwać egzystencjalną pustkę. Dochodzi do wniosku, iż sensu jej życiu nadałoby macierzyństwo, ale nauczona przykrymi doświadczeniami nie planuje angażować się w żaden związek. Przypadkiem trafia na informację o możliwości sztucznego zapłodnienia nasieniem anonimowego dawcy. Pomysł wydaje się niegłupi. Kate twórczo go rozwija: daje ogłoszenie do prasy, aby móc samodzielnie wybrać przyszłego ojca swojego dziecka. W ten sposób w jej życiu pojawia się Alex Turner, na pierwszy rzut oka idealny dawca materiału genetycznego. Jest jeden drobny szkopuł: w jego obecności kobieta odczuwa irracjonalny niepokój. Transakcja zostaje mimo wszystko zawarta, Kate zachodzi w ciążę… i oczywiście zaczynają się schody. Alex rozgrywa jej kosztem swoją własną, niebezpieczną grę.

Intryga rozwija się raczej nieśpiesznie, nie obfituje w dynamiczne zwroty akcji. Wbrew obietnicom wydawcy, „Zimnym ogniom” bliżej do powieści psychologicznej, niż thrillera. To wcale nie musiałaby być wada. Niestety, protagonistka jest wyjątkowo irytującą postacią. Podczas lektury trudno o empatię – wątpliwości i lęki Kate przede wszystkim drażnią. W dodatku fabuła jest sztampowa i przewidywalna, więc obserwacji miotania się bohaterki ani przez moment nie towarzyszy prawdziwe napięcie.

Simon Beckett broni się za to na poziomie języka. Sprawnie włada piórem, wie, jak układać słowa. Co pewien czas trafia się naprawdę błyskotliwy opis albo wpadający w ucho dialog. Ciekawostka: wydanie, które dostajemy do rąk, jest uwspółcześnioną wersją pierwotnego tekstu, powstałego w roku 1997 – Beckett tłumaczy się w przedmowie z przeniesienia akcji do świata smartfonów i Facebooka. Podczas lektury w ogóle nie rzuca się to oczy.

Reasumując, powieść niestety rozczarowuje. Jej tytuł okazuje się bardzo trafny – bywa efektowna, ale to właściwie tyle. Nie grzeje, nie parzy. Nie zapłoną od niej emocje. Szybko o „Zimnych ogniach” zapomnę.

Autor

Piotr Rogoża
Piotr Rogoża
Rocznik 1987. Prawie ukończył kulturoznawstwo. Autor trzech książek i szeregu opowiadań, scenarzysta gier komputerowych, tłumacz angielskiego, copywriter. Członek „Writers Guild of America.
Artykuły autora