RÓJ, Laline Paull

13.10.2016

Świat dawno przestał być przyjemnym miejscem. W natłoku złych wiadomości i czarnych prognoz mogą nam umykać informacje o szybkim wymieraniu pszczół – a trzeba wiedzieć, że bez tych sympatycznych owadów ludzkości zajrzy w oczy klęska apokaliptycznego głodu. Trzymajmy z całych sił kciuki za pszczoły! A tymczasem, dzięki lekturze powieści „Rój” Lalline Paul, możemy przez chwilę spojrzeć na świat pszczelim okiem.

Główną bohaterką „Roju” jest Flora 717, robotnica należąca do najniższej kasty w ulu – sprzątaczy. Towarzyszymy jej od momentu narodzin, gdy oszołomiona wydostaje się z komórki i niemal natychmiast zderza się z bezwzględnym pszczelim prawem. Tu ułomność jest złem, ułomność jest zakazana. Flora rodzi się przerośnięta i brzydka, co właściwie byłoby dostatecznym powodem, aby od razu ją wyeliminować. W ulu jednostka się nie liczy, liczy się kolektyw. Podporządkowanie, Posłuszeństwo, Służba ­­– to hasło pada na każdym kroku.

Pierwsze rozdziały są chyba najciekawsze. Gdy dopiero poznajemy zasady organizujące życie pszczół, wszystko wydaje się oryginalne i świeże. Zadziwiająco szybko oswajamy jednak ten obcy świat, zaczynamy identyfikować się z Florą 717… i książka paradoksalnie na tym traci. Fabuła jest niestety dość przewidywalna – protagonistka oczywiście rzuca wyzwanie systemowi i podejmuje nierówną walkę o szczęście. Czy skazaną na niepowodzenie? Każdy, kto zna konstrukcję klasycznych antyutopii, zna też odpowiedź na to pytanie.

Rój” reklamowany jest jako współczesny „Folwark zwierzęcy”. Wydawcy robią w ten sposób powieści sporą krzywdę, niepotrzebnie rozbudzając apetyty czytelników. Dostajemy tymczasem literaturę młodzieżową, nawiązującą do dzieł Orwella czy Huxleya, ale raczej nie zgłaszającą pretensji do stawania obok nich w jednym szeregu. Lalline Paul pisze sprawnie, „Rój” to bardzo przyjemna lektura – i proponuję tak właśnie do niej podejść. Jak do niegłupiej rozrywki na dwa wieczory albo dłuższą podróż pociągiem. Perypetie Flory 717 śledzimy z uwagą i sympatią, momentami udzielają się emocje (jak np. podczas poruszającego rytuału uśmiercenia starych pszczół), ale trudno spodziewać się czytelniczego katharsis. Choć umówmy się – to żadna wada. Niepoważnie byłoby zarzucać naprawdę przyzwoitej książce, że nie jest arcydziełem.

Warto jeszcze dodać, że powieść została ślicznie wydana. Choć dopiero zaczyna się październik, przewiduję, że będzie często wybieranym bożonarodzeniowym prezentem. Myślę, że ucieszy  zwłaszcza każdego czytającego nastolatka.

Autor

Piotr Rogoża
Piotr Rogoża
Rocznik 1987. Prawie ukończył kulturoznawstwo. Autor trzech książek i szeregu opowiadań, scenarzysta gier komputerowych, tłumacz angielskiego, copywriter. Członek „Writers Guild of America.
Artykuły autora