Salander i Blomkvist – piąta odsłona

26.09.2017

Boję się sequelów. Zwłaszcza wtedy, gdy „dalsze ciągi” powstają po śmierci autora i – w pewnym sensie – są napisane wbrew jego woli. Tak jest przecież w przypadku „Millennium” Lagercrantza. A więc boję się, ale jednocześnie sięgam po nie. Właśnie ukazał się drugi tom kontynuacji.

NIE DAJE SPOKOJU

Pomijając króciutki prolog (ważny – ale o tym za chwilę) nowy tom Millennium – „Mężczyzna, który gonił swój cień” – rozpoczyna się od sceny, w której spotykamy Lisbeth Salander. Przebywa ona w więzieniu skazana na dwa miesiące „za bezprawne pozbawienie wolności i nieumyślne sprowadzenie niebezpieczeństwa powszechnego”. Działała jednak, jak sama twierdzi, w dobrej wierze. Ukryła ośmioletniego chłopca z autyzmem i nie chciała współpracować z policją. Uznała, że w śledztwie jest przeciek.

W więzieniu odwiedził ją Holger Palmgren – jej kurator z dawnych czasów. Spotkanie z niepełnosprawnym Holgerem przebiegło w miłej atmosferze, choć obudziło pewne wspomnienie. Zdała sobie sprawę, że w jej dzieciństwie uwiera ją jakiś element, który nie daje spokoju.

Chyba nikogo nie zdziwi, że będzie ona chciała go zgłębić.

SMOK JAKO OFIARA

To ledwie kilka pierwszych stron grubo ponad 400-stronicowej książki Davida Lagercrantza, nowego tomu ze słynnej sagi „Millennium”. Tempo, jakie narzucił autor niemal od pierwszych stron jest mordercze. Nie tylko chodzi tym razem o akcję. Myślę bowiem o pewnego rodzaju nasyceniu i napięciu związanym z jednym z głównych wątków tej opowieści.

Mowa konkretnie o dzieciństwie i przeszłości Lisbeth. Wzmiankowana jest ona na owych pierwszych omówionych stronach, a potem temat wije się niczym wąż przez całą historię. Tyle że nie o węża chodzi, a o pojawiającego się w krótkim prologu smoka, a konkretnie o symbolikę tatuażu na plecach Lisbeth.

Podobno autor – jak wyjawił w jednym z wywiadów – wpadł na pomysł rozbudowanej opowieści po tym, gdy przyjrzał się pomnikowi św. Jerzego w Sztokholmie. Monument przedstawia bohatera w momencie triumfu nad złowrogą bestią. Tyle że smok może oznaczać również ofiarę.

Co z kolei to oznacza dla opowieści o Salander? Nie zdradzę tutaj tego, bo bym popsuł przyjemność poznawania książki.

NAWIĄZANIA I KONTYNUACJE

Opowiadanie i komentowanie nowego tomu „Millennium” niesie ze sobą mnóstwo niebezpieczeństw związanych z odsłanianiem fabularnych szczegółów. To nie ułatwia jej omawiania, choć pewne rzeczy muszą tu zostać powiedziane. Zwłaszcza w nawiązaniu do poprzednich części.

To na przykład, że obok Salander pojawić się w książce powinien koniecznie Mikael Blomkvist.

Od razu jednak napiszę: niech nikt nie liczy na jakiś znacząco pogłębiony czy poszerzony portret tej postaci. Ma to swoje wady, ma też i zalety. Jakie? Tego tu też nie napiszę, ale natychmiast je wyłapią wielbiciele poprzednich książek cyklu.

Mamy też kwestię inżynierii społeczno-genetycznej. Nie mogło być inaczej, zwłaszcza że sprawy, nazwijmy je, technologii zawsze zajmowały i w innych częściach bardzo ważne miejsce. Tu wątek okazał się i twórczy, i ciekawy.

Jest i wreszcie kontekst polityczno-kulturowy oraz odniesienia do bieżących sytuacji w świecie. To również zawsze był istotny temat. Nic dziwnego, że znalazło się dla niego miejsce i w „Mężczyźnie, który gonił swój cień”. I dobrze.

PRZYGODA

Czy można więc powiedzieć, że Lagercrantz poradził sobie z zadaniem i godnie przejął władzę nad światem Salander i Blomvista?

Nawet gdybym chciał – z szacunku do oryginałów – napisać, że daleko mu do pierwszych trzech części, musiałbym najpierw oddać sprawiedliwość dla tego, co jest wartościowe w tej lekturze.

Przede wszystkim widać solidny warsztat. Lagercrantz to nie tylko spec od działania policji i wywiadu szwedzkiego, ale również dziennikarz i autor bestsellerowej i głośnej biografii Zlatana Ibrahimovica „Ja, Ibra”. Trzeba więc stanowczo napisać, że pióro ma sprawne i świetne.

Poza tym należy zaznaczyć, że nie narusza on tego, co w oryginalnej serii było wartością – zwłaszcza dotyczy to postaci. W każdym razie można sobie wyobrazić, jak Lagercrantz eksperymentuje z rozmachem w tym zakresie. I jak bardzo opłakane skutki to przynosi. Na szczęście postawił na powściągliwość.

Nie jest idealnie, chociaż – prawdę mówiąc – podczas czytania już drugiego tomu kontynuacji „Millennium” raz po raz pojawia się myśl, czy nie można byłoby tego lepiej opowiedzieć. I czy jednak – z całym szacunkiem – nie zrobiłby tego Stieg Larsson.

O ile oczywiście w ogóle by chciał kontynuacji. Bo przecież i to nie jest wcale takie pewne.

Tak czy siak – nie mam wątpliwości, że wielbiciele całego cyklu sięgną po piąty już z kolei tom. Natomiast tych, którzy planują dopiero zacząć przygodę z „Millennium”, odsyłam do początku. Do zupełnie pierwszego tomu.

I zazdroszczę. Bo to oznacza, że cała przygoda dopiero przed wami.

 

David Lagercrantz, „Mężczyzna, który gonił swój cień”. Przeł. Maciej Muszalski. Czarna Owca, Warszawa 2017.

 

Autor

Marcin Wilk
Marcin Wilk
Marcin Wilk – dziennikarz, publicysta, kurator. Freelancer. Współpracuje m.in. z miesięcznikiem „Znak“ oraz „Charaktery” i Instytutem Goethego w Krakowie. Współtwórca i przez wiele lat kurator pasma Przemysły Książki na Festiwalu Conrada. Autor m.in. biografii „Tyle słońca. Anna Jantar“ (2015), „Kwiatkowska. Żarty się skończyły” (2019) oraz reportażu historycznego „Pokój z widokiem. Lato 1939” (2019). Aktywny w mediach społecznościowych jako Wyliczanka, a także jako twórca cyklu na YT #rozmoWyliczanki oraz podcastu „U Wilka mowa”.
Artykuły autora