"Chłopki. Opowieść o naszych babkach" to książka w formie reportażu, zawierająca autentyczne wspomnienia polskich kobiet żyjących na wsi na początku XX w. Sięgnęłam po tę książkę, ponieważ moja rodzina również ma, nie boję się użyć tego słowa, chłopskie korzenie zarówno po mieczu, jak i po kądzieli.
Interesują mnie książki dotyczące życia ludzi w tamtych czasach, gdyż identyfikuję się z tamtymi ludźmi i ciekawi mnie jak moja rodzina dochodziła to tego, bym była w tym miejscu, w którym jestem teraz. Przez co musieli przechodzić i z jakimi problemami się mierzyć.
Odkąd pamiętam uwielbiałam słuchać opowieści babci od strony mamy, która urodziła się w 1929 roku i ukończyła tylko kilka klas szkoły powszechnej, ponieważ jej edukację przerwała wojna, a mimo to miała w sobie mnóstwo życiowej mądrości. Babcia mieszkała wtedy w Wielkopolsce, a po wojnie przyjechała z rodzicami na ziemie odzyskane, tu poznała dziadka i nadal byli rolnikami i tę część historii mojej rodziny znam doskonale z opowieści mojej mamy, która również już w latach 60 chodziła na "pasionkę", jak bohaterki powieści. Niestety nie wiem zbyt wiele na temat życia dziadków przed wojną, a dzięki tej książce czułam się jakbym czytała o dzieciństwie mojej babci. O historii rodziny od strony taty wiem więcej, również pochodzili z Wielkopolski, a na ziemie odzyskane przyjechała tylko babcia z dziadkiem, za pracą, a pradziadkowie i reszta rodziny zostali, dlatego wiem doskonale gdzie mieszkali i uwielbiam jeździć w te rejony- to taki powrót do korzeni.
Powrotem do korzeni była dla mnie właśnie ta bardzo wzruszająca, niekiedy aż przerażająca książka. Czytało się ją bardzo dobrze, a tekst autorki był przeplatany faktycznymi wspomnieniami ówczesnych kobiet. Były to listy, pamiętniki (szczególnie zapadły mi w pamięć faramenty pamietnika Heleny Kity, pisane pięknym literackim językiem), także historie rodzinne przekazywane z pokolenia na pokolenie. Relacje tych silnych, niezłomnych kobiet, które mimo biedy i ograniczonego dostępu do edukacji często wiedziały co zrobić, aby wyrwać swoją rodzinę z tego marazmu, a wiedza ta wiązała się z ciężką pracą i dążeniem do celu. Myślę, że gdyby dzisiejsi ludzie byli choć w połowie tak pracowici i dążący do celu mimo niepowodzeń, jak nasze babki, świat wyglądałby zupełnie inaczej.
Jest to bardzo potrzebna lektura, otwierająca oczy na to, że nasze problemy dnia codziennego, to błahostki, w porównaniu z tym, przez co przechodziły chłopki na przełomie wieków.
Polecam książkę każdemu, zarówno czytelnikom, którzy interesują się "tamtymi czasami" jak i wszystkim świadomym osobom, bo dzięki niej można zrozumieć, skąd wzięło się to wszystko, co mamy teraz. Ta książka to nasze dziedzictwo.